05 grudnia 2025

Ukryta cena farm wiatrowych.

Niemcy stoją przed koniecznością demontażu 10 tys. zużytych turbin wiatrowych. To nie tylko idące w miliardy koszty, ale też setki tysięcy ton nienadających się do recyklingu odpadów. Polski rząd również chce na potęgę rozwijać energetykę wiatrową. Na kogo w naszym kraju spadną koszty utylizacji starych wiatraków? Na inwestorów, czy jednak na właścicieli gruntów i na samorządy?

Na portalu Welt.de 7 listopada ukazał się artykuł opisujący skandal związany z wycofanymi z eksploatacji wiatrakami. Działający w Bawarii przedsiębiorca z branży recyklingu wywoził elementy starych turbin na dzikie wysypiska w Czechach. Michael Roth właściciel firmy Roth International GmbH przebywa obecnie w areszcie. Niemieccy i czescy prokuratorzy zarzucają mu, że wywiózł do Czech 700 ton odpadów, które trafiały na nielegalne składowiska w Jiříkovie koło Budziszyna.

Jak zauważa Welt.de, ten przykład doskonale pokazuje, w jak zastraszającym tempie narasta problem z utylizacją odpadów generowanych przez odnawialne źródła energii. Przytoczone w artykule dane Federalnej Agencji Ochrony Środowiska wskazują, że średni okres eksploatacji turbin wiatrowych w Niemczech wynosi 21 lat. Po tym okresie trzeba je zdemontować z uwagi na zużycie ruchomych części.

„Brak przemysłowego rozwiązania”
Problem w tym, że wiele elementów turbin nie nadaje się do recyklingu. Chodzi przede wszystkim o łopaty wykonane z polimerów wzmacnianych włóknem węglowym lub szklanym. Jedna turbina o mocy 2 MW zawiera ok. 20 ton tego typu kompozytowych materiałów. Jak wynika z informacji Niemieckiej Agencji Ochrony Środowiska cytowanych w tekście Welt.de, „nie ma przemysłowego rozwiązania” dla sensownej utylizacji kompozytowych łopat. Do tego dochodzą inne odpady, jak choćby gigantyczne ilości betonu z fundamentów turbin wiatrowych.

W kraju naszych zachodnich sąsiadów obecnie zainstalowanych jest nieco ponad 30 tys. wiatraków. Z danych Niemieckiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej wynika, że ponad 10 tys. z nich ma ponad 20 lat, a więc niebawem będzie musiało zostać wycofanych z użytku. Według różnych szacunków koszt demontażu jednej turbiny o mocy 2 MW to od 170 do 460 tys. euro. W przypadku większych wiatraków o mocy 3 MW koszty rosną nawet do 690 tys. euro.

Idziemy w ślady Niemców
Zgodnie z przygotowanym przez polski rząd projektem Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu do 2040 roku łączna moc zainstalowana energetyki wiatrowej na lądzie ma wynieść w naszym kraju ponad 34 GW. To przekłada się na kilkanaście tysięcy turbin. Kto będzie odpowiedzialny za ich późniejszą rozbiórkę i utylizację?

Kilka tygodni temu poseł Dariusz Matecki skierował do Ministerstwa Klimatu i Środowiska interpelację w sprawie zasad demontażu wyeksploatowanych turbin wiatrowych w nadchodzących latach. W opublikowanej 10 października odpowiedzi minister Paulina Henning-Kloska uspokaja, że wszelkie koszty będą pokrywać inwestorzy, a nie samorządy czy rolnicy dzierżawiący grunty pod farmy wiatrowe. Jednak z uważnej lektury odpowiedzi sygnowanej przez szefową resortu klimatu płyną zupełnie inne wnioski, a znaczna część zawartych tam stwierdzeń jest wręcz kuriozalna.

Ministerstwo nie wie
Ministerstwo przyznaje, że nie wie, ile turbin wiatrowych działających w naszym kraju będzie się nadawać do demontażu w ciągu najbliższych 5-10 lat. Żadna państwowa instytucja nie prowadzi ewidencji w tym zakresie. W polskim prawie nie istnieją też standardowe procedury dotyczące usuwania wyeksploatowanych turbin wiatrowych, a resort nie widzi potrzeby wprowadzania tego typu regulacji.

W polskim systemie prawnym nie istnieją też żadne specjalne instrumenty chroniące właścicieli gruntów i samorządy na wypadek porzucania zużytych turbin przez ich właścicieli, choć w innych europejskich krajach takie rozwiązania funkcjonują od lat. Chodzi m.in. o obowiązek wpłacenia kaucji lub przedstawienia gwarancji bankowych na pokrycie kosztów rozbiórki i utylizacji turbin, które są konieczne aby uzyskać zezwolenie na budowę farm wiatrowych. Dlaczego w Polsce nie można wprowadzić analogicznych rozwiązań? W ocenie szefowej resortu klimatu na przeszkodzie stoją „znaczące różnice w strukturze i funkcjonowaniu systemów prawnych”.

To nie problem państwa
Jak wynika z odpowiedzi na poselską interpelację, w ocenie szefowej resortu klimatu to nie państwo polskie, ale np. rolnicy dzierżawiący swoje grunty pod budowę farm wiatrowych powinni zadbać o to, aby po okresie eksploatacji turbiny były we właściwy sposób rozbierane i utylizowane. – Właściciel nieruchomości już na etapie zawierania umowy dzierżawy (tj. na samym początku procesu inwestycyjnego farmy wiatrowej) może skutecznie zabezpieczyć swój interes. W takiej sytuacji albo przyszły dzierżawca godzi się na przyjęcie dodatkowych obowiązków i wydatków zabezpieczających podjętych na samym początku procesu inwestycyjnego, albo w ogóle takiej umowy nie zawrze, inwestycja nie powstanie i tym samym właściciel nieruchomości nie ponosi z tego powodu krzywdy – czytamy w piśmie podpisanym przez Paulinę Henning-Kloskę.

Złoty interes?
Ponadto, jak przekonuje pani minister, taka wyeksploatowana turbina wiatrowa nadająca się do rozbiórki to nie problem, okazja do zarobku, więc właściciele gruntów i samorządy nie mają się czego bać. Z żelbetonowej podstawy wiatraka można odzyskać cenną stal, z kolei betonowy gruz można sprzedać w charakterze kruszywa. Z wyliczeń przytoczonych przez Paulinę Henning-Kloskę wynika, że przy demontażu turbiny o mocy 3 MW można odzyskać surowce wtórne o wartości od 90 do 150 tys. euro.

Świetny interes? Niestety nie do końca. Kilka akapitów dalej pani minister podaje wyliczenia, według których całkowity koszt demontażu takiej turbiny to 255-690 tys. euro. Innymi słowy nawet po sprzedaży wszystkich surowców wtórnych do ostatniej bryłki gruzu i kawałka stalowego pręta odzyskanego z zezłomowanego wiatraka, rachunek dalej wychodzi na minus i to spory, bo sięgający nawet pół miliona euro.

Rzecz jasna można spróbować metody recyklingu niemieckiego biznesmena opisanego przez Welt.de. Tak pewnie wychodzi taniej. Trzeba jednak pamiętać, że takie oszczędności mogą skończyć się aresztem i poważnymi prokuratorskimi zarzutami.

Łukasz Karczmarzyk
źródło foto: flickr.com/Rick/CC BY-NC-ND 2.0

 

 

Benefity: Warto być członkiem związku

Legitymacja elektroniczna i karta rabatowa Lotos

Klub PZU Pomoc dla NSZZ Solidarność

Imprezy, koncerty, rozrywka

Parki rozrywki

Sport i rekreacja

Wczasy i wypoczynek

Turystyka

Zobacz wszystkie Benefity

Kontakt

+ 48 32 757 23 35

Adres: Polska Grupa Górnicza

40-039 Katowice ul. Powstańców 28

Organizacja Zakładowa NSZZ „Solidarność” Pracowników Centrali Polskiej Grupy Górniczej S.A.