Nie spodziewałem się, że przełom nastąpi tak szybko. Bardziej w swojej przekorze, buncie, kolportowaniu nielegalnych wydawnictw i udziale w marszach byłem pogodzony z faktem, że nawet do końca mojego życia nic w Polsce się nie zmieni – wspomina dr Andrzej Sznajder, szef katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Stanisław Płatek, jeden z przywódców strajku w kopalni Wujek w grudniu 1981 roku powiedział kiedyś, że czasami żałuje podjętej wówczas decyzji. A czy Pan żałuje, że jako 17-latek zaangażował się w działalność opozycyjną, za co został internowany?
– Podziwiam Stanisława Płatka, bo we wszystkim co robi od ponad 40 lat, próbuje spłacić – także w naszym imieniu – dług wobec tych dziewięciu, którzy polegli, dwudziestu kilku, którzy odnieśli rany i wielu, wielu innych, którzy na różne sposoby doświadczyli konsekwencji udziału w tamtym strajku. Tak rozumiem postępowanie Stanisława Płatka i mój szacunek do niego jest ogromny. Bo prawdziwi bohaterowie patrzą na tamte wydarzenia według zupełnie innych kryteriów – z pokorą, a nie triumfalizmem. Podobnie Wiesław Zawadzki, jeden z przywódców strajku na kopalni „Piast”, spytany o swoje spojrzenie z perspektywy lat na ten najdłuższy podziemny protest w stanie wojennym, odpowiadał: Dobrze, że na „Piaście” nie ma krzyży, udało się uniknąć najgorszego. A jeśli chodzi o mnie, nie żałuję swojego zaangażowania w działalność opozycyjną. To był jeden z najważniejszych momentów w mojej osobistej historii, który ma swoje konsekwencje do dnia dzisiejszego. Dobre konsekwencje, chociaż wówczas nic tego nie zapowiadało.
Był Pan wówczas młodym chłopakiem, czy wyobrażał Pan sobie, jak będzie wyglądała Polska np. za dziesięć lat?
– Nie spodziewałem się, że przełom nastąpi tak szybko. Bardziej w swojej przekorze, buncie, kolportowaniu nielegalnych wydawnictw i udziale w marszach byłem pogodzony z faktem, że nawet do końca mojego życia nic w Polsce się nie zmieni. Na swoje usprawiedliwienie przypomnę spotkanie ze Zbigniewem Brzezińskim, wówczas byłym doradcą prezydenta Stanów Zjednoczonych ds. bezpieczeństwa. Spotkanie to zorganizowane zostało w 1986 lub 1987 roku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, którego byłem studentem. Prof. Brzeziński zapytany, jak długo jeszcze potrwa system komunistyczny moskiewskiego imperium, odpowiedział, że najprawdopodobniej nie dożyjemy jego upadku. Nawet on ze swoją ogromną przenikliwością, wiedzą i doświadczeniem w polityce, nie przypuszczał, że to się może wkrótce wydarzyć.
W tym roku obchodzimy 45-tą rocznicą powstania NSZZ „Solidarność” …
– Historia powstania „Solidarności” jest jednym z najważniejszych tematów badań, wystaw i działalności edukacyjnej we wszystkich oddziałach IPN w Polsce. W momencie powołania IPN-u istniała ogromna potrzeba dopowiedzenia tej historii w świetle dokumentów, które wcześniej były niedostępne. Mówimy głównie o dokumentach aparatu bezpieczeństwa, które znajdują się w archiwach IPN. Są one przede wszystkim dowodem chwały i niezłomności ludzi „Solidarności”. Niestety, w niektórych przypadkach dowodem słabości lub zdrady. W ich świetle obydwa te aspekty nabierają wyrazistości.
Temat powstania „S” przez wiele lat był marginalizowany przez historyków i dziennikarzy …
– W efekcie sami uczestnicy tamtych wydarzeń nabierali przekonania, że nic wielkiego się nie wydarzyło, że nie brali udziału w niczym szczególnym. Dzisiaj wiemy z opisów strajków z sierpnia i września 1980 roku oraz pierwszych szesnastu miesięcy działalności związku, że początków procesu odzyskiwania przez Polskę niepodległości należy szukać w 1980 i 1981 roku. IPN poświęcił wiele pracy, by przywrócić właściwy obraz i znaczenie rewolucji Solidarności. Rzesza osób w imieniu państwa polskiego została uhonorowana Krzyżem Wolności i Solidarności. To pozwoliło zaakcentować, że to nie był przypadek, że osoby te zaangażowały się w działalność opozycyjną i był to z ich strony akt heroizmu, zwłaszcza po wprowadzeniu stanu wojennego. Niektórzy rozpoczynali działalność opozycyjną przed 1980 rokiem w takich organizacjach jak Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, czy Komitet Obrony Robotników.
Te osoby wyszły ze sfery komfortu, ryzykując bardzo wiele. Co je łączy?
– Niezgoda na bierność wobec zła. Zła w miejscu pracy, wyrażającego się poniżaniem drugiego człowieka przez dozór górniczy, dyrektora w fabryce. Niezgoda na marnotrawstwo, które było powszechne w gospodarce centralistycznej. Niezgoda na bylejakość i szarość. Było też przekonanie, że powinniśmy żyć w innym kraju, i że można to osiągnąć. W 1980 roku osoby te bardzo często stawały na czele strajków, nie oglądając się na innych, nie zważając, że być może zostaną same. Dzisiaj o nich mówimy, że to liderzy, ale wówczas była potrzebna indywidualna, bardzo trudna decyzja.
Jak z tą wiedzą docierać do młodzieży?
– Staramy się przekonywać młodych ludzi, że tamta historia, chociaż z ich punktu widzenia miała miejsce bardzo dawno, ich również dotyczy. To wszystko wydarzyło się dzięki decyzjom niewielu ludzi, którzy zdecydowali się zaprotestować, zamanifestować swoją niezgodę na system komunistyczny. I to są ludzie, którzy jeszcze żyją wśród nas.
Czy poprzez pryzmat Sierpnia 1980 roku możemy budować w Polsce zgodę i pojednanie?
– Nawet w 1980 i 1981 roku polskie społeczeństwo nie było zjednoczone w przekonaniu, co jest dla Polski dobre i że należy się zjednoczyć wokół Solidarności. Wtedy również istniały bardzo silne podziały, a aparat partyjny i państwowy nie był sojusznikiem Solidarności. Społeczeństwo nie było jednomyślne. Trzeba pamiętać, że w 1981 roku Solidarność była związkiem zawodowym liczącym ok. 10 mln członków, ale, po pierwsze w samej Solidarności było dużo sporów wewnętrznych, a po drugie, popatrzmy na końcówkę lat 80-tych. W działalności podziemnej do końca z tych 10 mln wytrwało – jak szacuje prof. Antoni Dudek – kilkanaście tysięcy, być może 20 tys. To była garstka, która nie dała się złamać i która w 1989 roku uznała, że w dalszym ciągu istnieje szansa nie tylko na legalną działalność związku, ale i na suwerenną Polskę. W podziale społeczeństwa niewiele się zmienia, ale większym problemem dzisiaj, niż wtedy, jest sposób spierania się Polaków. Gdziekolwiek toczy się spór trudno usłyszeć argumenty, trudno wyłapać rzetelną analizę danych, z których ktoś wywodzi swoje stanowisko. Częściej słyszymy epitety i widzimy podbijanie negatywnych emocji, destrukcyjnych wobec siebie. Dyskusja w latach 80-tych oczywiście nie była pozbawiona emocji, ale miała inny charakter.
Rozmawiając o ważnych wydarzeniach, nie sposób nie wspomnieć o 80-tej rocznicy Tragedii Górnośląskiej, którą obchodziliśmy na początku roku …
– To, że w tym roku mogliśmy w merytoryczny sposób opowiadać o tamtych wydarzeniach, to ogromna zasługa Instytutu Pamięci Narodowej, który w ciągu 25 lat swojej działalności poświęcił Tragedii Górnośląskiej wiele uwagi. Dziś wiemy, że liczba deportowanych nie przekroczyła 50000, z czego 46200 znamy z imienia, nazwiska i obozów do których zostali zesłani do przymusowej pracy. Bardzo często znamy też datę ich śmierci lub datę uznania za zmarłych. Badanie tej tematyki już w pierwszym roku działalności IPN zaowocowało publikacjami naukowymi. Pierwsza z nich poświęcona została obozowi w Świętochłowicach-Zgodzie, potem pojawiły się kolejne, aż do tej najbardziej monumentalnej, trzytomowej księgi deportowanych.
Z dr. Andrzejem Sznajderem, dyrektorem Oddziału IPN w Katowicach rozmawiała Agnieszka Konieczny
+ 48 32 757 23 35
Adres: Polska Grupa Górnicza
40-039 Katowice ul. Powstańców 28