Nowe prawo w pewien sposób zdereguluje proces transformacji i pozwoli zarządzać sektorem górniczym i majątkiem pokopalnianym bez zbędnej zwłoki. Nie będzie trzeba czekać na decyzje właścicielskie, co zazwyczaj wydłuża całą ścieżkę. Nie wszystkim podoba się to określenie, ale górnictwo to powinien być biznes. Owszem, specyficzny, aktualnie mocno związany z dotacjami, ale dalej to biznes i trzeba tym zarządzać jak najbardziej biznesowo - mówi Leszek Pietraszek, wicemarszałek województwa śląskiego i były prezes Polskiej Grupy Górniczej.
"Ta wiedza to racja stanu. Ustalmy to i dostosujmy górnictwo"
Związkowcy górniczy wyszli na ulice Katowic. Skala protestu zaskoczyła?
Leszek Pietraszek, marszałek województwa śląskiego: Nie, pracownicy sektora górniczego oraz strona związkowa mogli czuć się zaniepokojeni losem nowelizacji ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego, od której zależy przyszłość kopalń na Śląsku. Wystarczy wspomnieć kilkaset osób z przeznaczonej do likwidacji kopalni „Bobrek”. Pracownicy od dłuższego czasu słyszą, że będą mogli skorzystać z odpraw i urlopów górniczych, a pozostali zostaną przeniesieni do funkcjonujących kopalń. Jednak miesiące mijają, a wciąż nie mają potwierdzenia w postaci nowego prawa, które to im zagwarantuje. Nie mówiąc już o tym, że to wszystko należy dobrze zaplanować, a to wymaga czasu.
Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy, zajął się nim już Sejm, ale kiedy wyznaczano datę protestu, organizatorzy nie mogli wiedzieć, kiedy wyjdzie on z rządu. Doceniam, że protest przebiegł spokojnie. Mam nadzieję, że kolejna manifestacja nie będzie potrzebna i usiądziemy do stołu i bez zbędnych emocji wypracujemy jak najlepsze rozwiązania dla branży.
Na tych protestach często słychać o renesansie węgla, Donaldzie Trumpie, Chinach, suwerenności energetycznej.
Nie ma co się oszukiwać, nie będziemy już zwiększać wydobycia węgla. Nie odwrócimy tego trendu, może z inną dynamiką, ale na pewno będzie on postępował. Musimy wykorzystać aktywa, które posiadamy maksymalnie, efektywnie - właśnie na tym powinniśmy się skupić.
Nie ma Pan wrażenia, że od kilku lat górnictwo dryfuje?
Nie można się dziwić ludziom, że odnoszą takie wrażenie. Z jednej strony wpływa na to dotąd nieuchwalona nowelizacja ustawy o funkcjonowaniu górnictwa, a z drugiej brak węglowego bilansu. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego wciąż nie mamy wyliczeń, ile węgla będziemy potrzebować. Nie mówię już o perspektywie 2049, ale 2035. Ta wiedza to racja stanu i nie boję się użyć tego typu określeń.
Ustalmy to i dostosujmy do tego górnictwo, czyli przeprowadźmy rozsądną restrukturyzację. Jeżeli tego nie zrobimy, to dotacje do górnictwa, zamiast maleć, a takie było pierwotne założenie, będą rosnąć. W konsekwencji będzie to wywoływać nie tylko frustrację na Śląsku, ale i w całej Polsce.
Przyspieszenie prac nad ustawą górniczą przybliża nas do zakończenia tego dryfowania?
To krok w dobrym kierunku. Cieszy nie tylko sam fakt, że ta ustawa wreszcie wyszła z rządu, ale że ten projekt udało się rozszerzyć na obecnym etapie m.in. o możliwość skorzystania z pakietów osłonowych przez pracowników Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Choć należy podkreślić, że nowe prawo pomoże spółce, ale nie załatwi jej wszystkich problemów. Potrzebne są głębsze działania, które należy wypracować ze stroną społeczną. To odpowiedzialność zarządu spółki.
Był Pan zaskoczony odwołaniem poprzedniego prezesa JSW?
Nie chcę tego komentować, bo nie mam wszystkich informacji, aby zająć stanowisko w tej sprawie. Zwrócę uwagę tylko na jedną kwestię. W moim odczuciu, w obecnej sytuacji, jak najszybciej powinien zostać wyłoniony prezes, który będzie miał silne umocowanie, aby w oczach zarządu, pracowników i związków nie było przeświadczenia, że on i tak jest tylko na chwilę. Sytuacja jest bardzo poważna i potrzeba szybkich, konkretnych i odpowiedzialnych działań.
To należy zmienić w ustawie górniczej
Pierwsza myśl, co należy jeszcze zmienić w ustawie górniczej?
Umożliwić skorzystanie z pakietu osłonowego pracownikom administracji, ale nie tylko. Nie można pominąć górników nieprzypisanych do konkretnych kopalń. Dla przykładu zwrócę uwagę na Zakład Górniczych Robót Inwestycyjnych w Polskiej Grupie Górniczej. To pracownicy wykonujący roboty na dole, ale nie są zatrudnieni w konkretnym zakładzie górniczym i w aktualnym brzmieniu ustawy nie obejmuje ich pakiet osłonowy.
Z pierwszych sygnałów, jakie docierają do mnie z parlamentu wynika, że jest szansa na wprowadzenie tej poprawki. Ale warto również pomyśleć o zapisach dotyczących możliwości dywersyfikacji działalności spółek węglowych w tym tworzenia spółek celowych, by lepiej wykorzystać zasoby jakimi dysponują. To ważne, bo regulacje, które wprost umożliwią takie działanie będą również doskonałym punktem wyjścia do pozyskiwania przez spółki finansowania dla przedmiotowych projektów. Na takim właśnie działaniu polega prawdziwa transformacja.
Ustawa to pierwszy krok w kierunku naprawy górnictwa?
Tak, ale drugi krok należy już do zarządzających spółkami górniczymi. Trzeba odpowiednio wykorzystać te instrumenty, aby kopalnie zachowały pełną operacyjność i efektywność. Zwrócę jeszcze raz uwagę na kwestię konsolidacji spółek górniczych wydobywających węgiel energetyczny. To pomoże m.in. lepiej zaplanować restrukturyzację, alokację pracowników z likwidowanych kopalń. Dzięki temu spółki nie będą konkurować ze sobą na rynku węgla, ale przede wszystkim pozwoli to racjonalniej planować wydobycie i wprowadzać zmiany organizacyjne.
Konsolidacja jest ważna jeszcze z jednego powodu. Węglokoks Kraj jest w 70 procentach właścicielem Węglozbytu zajmującego się handlem węglem. Ten dysponuje m.in. dużym placem w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie można składować węgiel z nadprodukcji czy w związku z zachowaniem rezerw strategicznych. Moim zdaniem należy też wrócić do koncepcji przejęcia w ramach konsolidacji PGE Paliwa, aby cała sprzedaż oraz import interwencyjny był skupiony w jednym miejscu i służył interesom oraz bezpieczeństwu energetycznemu państwa.
Jednocześnie należy rozpocząć likwidację zakładów wskazanych w Umowie Społecznej, czy jak w przypadku kopalni „Bobrek”, która na skutek nadzwyczajnych zdarzeń zostanie zamknięta znacznie wcześniej niż zakładano w dokumencie z 2021 roku. W tym zakresie trzeba jeszcze dopracować to, jak ten proces będzie realizowany.
Mają to robić spółki górnicze…
Traktuję to hasłowo. Teraz to hasło należy wypełnić treścią. Według mnie w oparciu o „Bobrka” w Węglokoksie Kraj należy stworzyć oddział do spraw likwidacji, który – przy założeniu konsolidacji – byłby rdzeniem wyspecjalizowanej w tym zakresie komórki, bo to prawdopodobnie pierwszy zakład który będzie likwidowany, a do tego jego pracownicy mają doświadczenie, bo wcześniej sprawnie likwidowali „Piekary”.
Może jednak SRK powinna się tym zająć?
SRK w mojej opinii powinna skupić się na zakończeniu likwidacji tego, co już zaczęła. Musimy pamiętać, że w SRK pracuje 2,5 tysiąca osób, oni również muszą wiedzieć w jaki sposób ich kompetencje mogłyby być dalej wykorzystywane. Na pewno część tych pracowników powinien wchłonąć oddział o którym mówiłem, zbudowany na bazie kompetencji pracowników Węglokoksu Kraj, bo przed nami kolejne, zgodne z umową społeczną likwidacje. Najpierw „Bobrek”, w a kolejce już są „Bielszowice” i „Wujek”. Model likwidacji kolejnych kopalń przez SRK się wyczerpał. Wszyscy na Śląsku zdajemy sobie sprawę, że musimy inaczej do tego podejść.
Nowe prawo w pewien sposób zdereguluje proces transformacji i pozwoli zarządzać sektorem górniczym i majątkiem pokopalnianym bez zbędnej zwłoki. Nie będzie trzeba czekać na decyzje właścicielskie, co zazwyczaj wydłuża całą ścieżkę. Nie wszystkim podoba się to określenie, ale górnictwo to powinien być biznes. Owszem, specyficzny, aktualnie mocno związany z dotacjami, ale dalej to biznes i trzeba tym zarządzać jak najbardziej biznesowo. Kryzys to również potencjał, bo w trudnych czasach najlepiej się restrukturyzuje. Nie można narzekać tylko stworzyć normalnie funkcjonujące przedsiębiorstwo. Bez konkretnych i odważnych działań z tego niewiele dobrego wyjdzie.
To, że kilka tysięcy górników skorzysta z odpraw, urlopów górniczych i odchudzimy spółki, bez racjonalnej restrukturyzacji nic nam nie da. To będzie jak stłuczenie termometru, ale choroba dalej będzie postępować i za jakiś czas wrócimy do tego momentu, w którym jesteśmy teraz, tylko będzie znacznie gorzej i trudniej. Na dotacje będzie potrzeba jeszcze większych pieniędzy, a w celu restrukturyzacji jeszcze odważniejszych działań, być może już nieakceptowalnych społecznie.
"Nie możemy sobie pozwolić na marnowanie zasobów"
Nie obawia się Pan powtórki scenariusza z likwidacji kopalń sprzed lat w stylu: zburzyć, posprzątać i zasiać trawę?
Nie, bo mamy doświadczenia z przeszłości, z których wyciągamy wnioski. Na pewno nie możemy likwidować w ten sposób, aby burzyć, a potem myśleć co dalej. To zwyczajnie się nie opłaca. Lepiej i taniej jest wykorzystać, po pewnej modernizacji, to co jest już dostępne, niż budować całkowicie od nowa. Nie możemy sobie pozwolić na marnowanie zasobów w postaci dostępnej infrastruktury. Docelowo chcemy, aby na kilka lat przed zamknięciem każdej z kopalń przeprowadzić analizy dotyczące tego, co może powstać w danym miejscu. Na przykładzie „Bobrka” będziemy testować ten nowy model.
Oczywiście, nie wszystko wyjdzie od razu idealnie, ale nie spodziewam się porażki. Wierzę, że ten sposób myślenia i wprowadzania zmian jest najbardziej sensowny i efektywny. Będzie wymagał pewnie modyfikacji, ale uważam, że powinniśmy w ten sposób działać. W Bytomiu np. planowane jest wykorzystanie wód dołowych do ogrzewania mieszkań, ale nie tylko. Zarząd tej spółki pracuje nad analizami i biznes planami dla tych działań. To wszystko się dzieje, kiedy zakład jeszcze funkcjonuje i wydobywa węgiel. To ważne, aby płynnie z jednej działalności przechodzić do nowej.
Praktyka na Zachodzie pokazuje, że można to zrobić?
Obserwujemy, co robią np. Hiszpanie. To ciekawy przykład, bo tam notyfikacja pomocy publicznej dotyczyła nie tylko likwidacji, ale także restrukturyzacji i tworzenia nowej działalności. Też powinniśmy mieć taką możliwość. Na dziś z pomocą opinii prawnych szukamy rozwiązań pomiędzy pomocą publiczną, a możliwością tworzenia nowych spółek z wykorzystaniem pokopalnianych aktywów do nowej działalności gospodarczej. Wszystko po to, żeby mieć możliwość finansowania nowych projektów na pokopalnianym majątku i nie narazić się na prawne reperkusje.
Pieniądze to największy problem?
Okazuje się, że nie zawsze. Polska Grupa Górnicza i Koleje Śląskie podpisały list intencyjny w sprawie terenów po szybie „Bojków” w Gliwicach. Jest tam planowana baza dla pociągów KŚ, która jest dla tego podmiotu niezbędna bo spółka rozwija tak dynamicznie swój tabor, że nie jest go już w stanie obsłużyć w dotychczasowej bazie. To projekt czysto biznesowy, ale też strategiczny dla naszego województwa, który ma zostać dofinansowany ze środków unijnych. Docelowo planuje zatrudnić po przeszkoleniu około 300 osób w tym z branży górniczej.
Przy okazji mają powstać trzy nowe stacje, znacznie poprawiając ofertę komunikacji publicznej w Gliwicach. To ważne, bo w samej gliwickiej strefie ekonomicznej do której dojeżdżać będą pociągi Kolei Śląskich pracuje 18 tysięcy ludzi. Wkład zadeklarowały m.in. GZM, Koleje Śląskie oraz Miasto Gliwice, któremu zależy na nowych połączeniach z Bojkowem, a dzięki temu projektowi mogłaby powstać linia średnicowa łącząca Bojków z Pyskowicami. Szacujemy, że Koleje Śląskie mogłyby miesięcznie przewozić na tym odcinku 80 tysięcy ludzi.
Niestety, do tej pory nie udało nam się dogadać z PKP PLK. Spółka ciągle zastanawia się, nad przeprowadzeniem remontu, bardzo krótkiego odcinka tj. ok. 7 km torów, mimo tego że nakłady nie są wysokie, i że deklarujemy, udział finansowy w tym przedsięwzięciu . Mam nadzieję, że władze PKP PLK dostrzegą ważność tego projektu dla regionu i będą w nim uczestniczyć. Intensywnie nad tym pracujemy. W kontekście tego przykładu wyraźnie dostrzegam potrzebę znacznie lepszej współpracy Spółek Skarbu Państwa i samorządu.
"Kopalnie po ich zamknięciu mogą zapewniać miejsca pracy"
Jest plan na „Bobrek”, a także na „Bojków”. Co dalej? Jest szansa na współpracę dwóch gigantów: Polskiej Grupy Górniczej i Polskiej Grupy Zbrojeniowej?
Nie ma co ukrywać, że zbrojeniówka wchodzi w „złote czasy”. Z jednej strony nas to niepokoi, bo to pokłosie napiętej sytuacji międzynarodowej i agresywnej polityki Rosji. Z drugiej strony w województwie śląskim musimy na to popatrzeć jak na szansę. Jeżeli państwo decyduje się likwidować górnictwo, to jak najbardziej powinno wspierać projekty, które po części je zastąpią.
Polska Grupa Górnicza dysponuje nie tylko nieruchomościami, ale wykwalifikowaną kadrą i doświadczeniem, które może się sprawdzić w pewnych projektach zbrojeniowych. Zakład Remontowo-Produkcyjny z końcem roku powinien zakończyć proces koncesyjny związany z niezbędnymi licencjami MSWiA i mam nadzieję, że te zapowiedzi zaowocują konkretami. Powinien to być kolejny przykład, że zanim górnictwo się skończy, wprowadzamy nową działalność. To racjonalne i biznesowe działanie. I nie dajmy się zwieść poczuciu że mamy czas na te działania, bo nie mamy. Trzeba koniecznie o tym mówić i działać teraz, a nie wtedy kiedy ZRP zacznie borykać się ze spadającymi zamówieniami wynikającymi ze zmniejszanie mocy produkcyjnych w górnictwie. Kontrakty z PGZ to szansa dla dobrą przyszłość tego zakładu i jego ponad 650 pracowników.
A kopalnia „Wujek” w Katowicach?
To może być bardzo dobry przykład wielowymiarowej transformacji. Jest tam miejsce na muzeum, „mieszkaniówkę”, ale też na usługi i produkcję. Może na potrzeby ogrzewania też uda się skorzystać z potencjału wód dołowych, a prąd popłynie ze źródeł odnawialnych tam zlokalizowanych? To olbrzymi i atrakcyjny teren w centrum miasta, dobrze skomunikowany, który ma szansę na samowystarczalność. Podobnie mogą się zmieniać inne zakłady górnicze.
Kopalnie przez długi czas po ich zamknięciu mogą jeszcze zapewniać miejsca pracy. Oczywiście, nie wszędzie sprawdzi się ten sam model. Możemy jednak znaleźć pewne cechy wspólne: przyłącza energetyczne, duże nieruchomości, często w centrach miast i dobrze skomunikowane, z dostępem do kolei. Każdy zakład górniczy ma swoje zalety, dostrzegamy też to co najcenniejsze – czyli doświadczone i wykwalifikowane kadry, które mogą być kluczowe dla potencjalnego inwestora.
Transformacja Śląska to nie tylko energetyka
Tymczasem niespodziewanie na horyzoncie pojawia się inne zagrożenie. Słychać, że nie będzie już Funduszu Sprawiedliwej Transformacji?
Z sygnałów docierających do nas z Komisji Europejskiej wynika, że w nowej perspektywie nie będzie Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Oczywiście będą pieniądze dla Polski, dla regionów na określone cele. To, na czym nam w tej sytuacji zależy, to, aby określona, taka sama jak z FST, pula środków była przeznaczona na transformację naszego województwa oraz żeby była zarządzana z poziomu regionalnego, a nie rządowego.
Jak słyszę centralizacja przy podziale środków unijnych, to zapala mi się czerwona lampka. Jestem w stanie sobie wyobrazić za kilka lat, jak niezależnie od tego kto rządzi, ktoś w stolicy zabłyśnie: „Po co kolejne pieniądze dla Śląska na transformację, jak dostają dziesiątki miliardów do tego górnictwa”…
Obecne dotacje z budżetu państwa przeznaczone są na likwidację mocy produkcyjnych, a nie transformację i budowanie nowej przyszłości regionu. Fundusz Sprawiedliwej Transformacji nie trafia do górnictwa, a na inwestycje transformacyjne.
Na Śląsku to wiemy, ale w Warszawie ktoś może wrzucić to do jednego koszyka.
Może to być pewne utrudnienie i chcielibyśmy uniknąć tego zagrożenia. Choć nie jest to jedyny problem. W nowej perspektywie według przedstawionych założeń fundusze są sfokusowane na transformację energetyczną. Na Śląsku transformacja to nie tylko likwidacja kopalń i zmiana źródeł produkcji energii. Traktujemy to bardzo szeroko. To komunikacja publiczna, edukacja, biznes i wszędzie inwestujemy ogromne środki, co przekłada się na zmianę oraz unowocześnienie regionalnej gospodarki.
dziennikzachodni.pl
Zdjęcie: Leszek Pietraszek wicemarszałek Województwa Śląskiego. fot. Lucyna Nenow / Polska Press
+ 48 32 757 23 35
Adres: Polska Grupa Górnicza
40-039 Katowice ul. Powstańców 28